Wysiadłszy z busa, zabrałeś swój bagaż i podążyłeś w stronę czerwonego Subaru. Auto czekało na ciebie od kilku dni, a i ty się bardzo za nim stęskniłeś. Twoja wielka miłość. Wrzuciłeś torbę na tylne siedzenie swojego auta i obszedłeś go, by zasiąść na miejscu kierowcy i na spokojnie odjechać do domu. Albo i tego, co pozostało domem, bo mogłeś spodziewać się wszystkiego. Kuba sam w domu to nieszczęście murowane i nic, ani nikt nie wyjdzie z tego cało. Twoją uwagę zwrócił głos Kruczka, który zmierzał do ciebie i wymachiwał dłońmi, jak opętany. Odpuściłeś przekręcanie kluczka w zamku i stanąłeś prosto, a trener zatrzymał się przy tobie i wydyszał:
-Musimy porozmawiać, Macieju.-słyszysz z jego ust.
-O czym?
-Śmiesz mnie jeszcze o to pytać? Maciek, co się dzieje?-pyta bez ogródek i patrzy na ciebie wyczekująco.-Dałem ci pełne zaufanie, bo nie zawodziłeś na treningach, a ty..
-Nawaliłem.
-Mało powiedziane, wiesz? Sądziłem, że odwdzięczysz się dobrymi wynikami, że zrobisz coś dla siebie, ale i dla drużyny, że pokażesz innym, co potrafisz. Zawiodłeś mnie, Maciek.
-Trenerze ja..
-Powiedz mi; w czym leży problem, co? W pracy Gębali? W atmosferze z resztą? We mnie?
-We mnie.-burczysz cicho i spuszczasz wzrok na swoje buty. Wydaję się takie interesujące i pozwalają ci uciec od przejmującego wzroku Kruczka. Dobrze wiesz, że mężczyzna analizuje coś w swojej głowie i zapewne wymierzy ci długie kazanie.-Coś się dzieje z moją psychiką, sam nie wiem.. Cała koncentracja trwa dopóki nie usiądę na belkę, bo wtedy zaczynam myśleć o wszystkim i nie potrafię nad tym zapanować.-mówisz.-Prościej by było, gdybyśmy nadal pracowali z psychologiem.-patrzysz z wyrzutem na Kruczka.
-Maciek, nie możemy inwestować w psychologa dla jednego zawodnika.-karci cię.-Reszta drużyny daje radę psychicznie i nie widzimy potrzeby, by znów sięgać pomocy Wódki.
-Byłoby mi łatwiej.
-Wiem. Dlatego mogę załatwić ci prywatne konsultacje z nim, ale nie mogę przywrócić go do sztabu.
-Tylko dlatego, że reszta sobie radzi, pan nie może go znów wziąć do sztabu? Myślałem, że gramy fair.
-Bo tak jest, Maciek.-stara się być spokojnym, lecz widzisz w jego oczach narastającą złość i irytację.-Gdyby Kamil..
-Kamil jest traktowany w tej kadrze, jak Bóg! Myślałem, że istnieje takie coś, jak równouprawnienie i każdy ma takie same względy u pana.-widzisz, ze chce ci przerwać, więc kontynuujesz.-Ślepo patrzy pan w Kamila, bo co? Bo zgarnął dwa medale na Igrzyskach, bo jest Mistrzem Świata, bo wygrał Puchar Świata? Zawsze powtarzał pan, że..
-Ochłoń, Maciek.-mówi.-Zapraszam jutro na 13, a potem możemy porozmawiać na spokojnie. Do widzenia.
-Żegnam!-krzyczysz w stronę Kruczka i wsiadasz do auta. Trzaskasz drzwiami z całej siły, odpalasz silnik i wyjeżdżasz z parkingu. Jesteś wściekły na siebie, na Kruczka i na cała drużynę. Odkąd Piotrek wybił się w górę, a Kamil stał się guru polskich skoków, reszta schodzi na drugi plan. Niby wszyscy ślepo patrzą w Klimka. Śmieszy cię, że stawiają na młodzika, który ma swój drugi debiut w Pucharze Świata. Dobrze wiesz, że to w ciebie powinni wierzyć i na ciebie stawiać. Boli cię, że tak nie jest. Cholernie jest ci z tym źle, bo chcesz być najlepszy. A może w tym leży wina? Może twoje skoki nie zależą tylko od twojego rozgarnięcia, ale od tego, że chcesz być najlepszy? Nie dorównasz Kamilowi; wiesz to. Ale zawsze możesz być tym drugim lepszym. Zaciskasz dłonie na kierownicy, gdy parkujesz pod supermarketem. Opierasz głowę o nią i dźwięk klaksonu sprawia, że otrząsasz się z zamyślenia i po prostu wysiadasz z Subaru. Kierując się w stronę marketu, potykasz się o własne nogi. Lawina przekleństw wylatuje z twoich ust, dlatego stajesz się pożądanym obiektem w oczach miłych staruszek, które to zaczynają dyskutować o niewychowanej i niekulturalnej młodzieży.
-Patrz, jak chodzisz!-wytatuowana dziewczyna warczy na ciebie w przejściu. Leżące na podłodze jabłko szybko znajduje się w twojej dłoni, którą wyciągasz w jej stronę.-Palant.-mówi, wyrywając owoc z dłoni i wrzuca go do torebki.
-Przepraszam, zamyśliłem się.-spoglądasz na jej twarz, dostrzegasz kolczyka w nosie i śliczne niebieskie oczy, które właśnie cię zabijają. Czujesz dziwny ucisk w brzuchu i czujesz się skrępowany. Maciej Kot zna takie uczucia, jak zawstydzenie?
-Wypchaj się.-słyszysz z jej pomalowanych na czerwono ust i tyle ją widzisz. Dziewczyna odchodzi, poprawia swoją kurtkę i znika w tłumie ludzi. Wciąż masz przed oczyma jej szczupłą twarz i błękitne oczy. Otrząsasz się z zamyślenia dopiero wtedy, kiedy jakaś mała dziewczyna podbiega do ciebie i prosi cię o autograf.
Jakub
Od: Anastazja
Będę za jakiś kwadrans. Przepraszam, ale korki ;)
Czytasz uważnie esemesa od dziewczyny i uśmiechasz się, zablokowując telefon. Chwalisz się w myślach, że dobrze zrobiłeś zgadzając się na udzielanie korepetycji z matematyki, bo przyrodnia siostra twojego przyjaciela jest naprawdę śliczną i godną uwagi dziewczyną. Ostatni raz poprawiasz żółty obrusek na stoliku i dopinasz niesfornego guzika od koszuli. Idziesz jeszcze do kuchni po dwie szklanki na wodę albo sok, po czym wracasz do salonu i stawiasz je na blacie. Słyszysz dźwięk dzwonka. Dziwisz się, bo kwadrans jeszcze nie minął. Idziesz otworzyć, a dla pewności przeglądasz się w lustrze i przeczesujesz palcami grzywkę. Wyglądasz nieziemsko, jak zwykle. Puszczasz oczko do samego siebie, łapiesz za klamkę i po chwili do mieszkania wchodzi Maciek. Na śmierć zapomniałeś, że właśnie dziś wraca z Willingen! Nastawiłeś się na nudną lekcję matematyki oraz pełną namiętności noc dziękczynną.
-Maciek? Co ty tutaj robisz?-wytrzeszczasz oczy na brata, który wrzuca bagaż do środka i łapie reklamówkę stojącą przy drzwiach.
-Mieszkam, do cholery.-mruczy.
-Mogłeś mnie uprzedzić, że wracasz.-mówisz z wyrzutem.
-Nie wiedziałem, ze muszę meldować kiedy wracam do domu, a kiedy możesz spokojnie bzykać jakąś pannę. Zresztą nigdy nie zwracasz uwagi na moją obecność, więc nie krępuj się. Ruchaj ile wlezie.-ironia kieruje jego głosem. Zrzuca kurtkę na podłogę, zabiera torbę i udaje się do swojego pokoju. Przekręcasz oczyma, podnosisz kurtkę i znów słyszysz dzwonek do drzwi. Teraz wiesz, że to na pewno ona i otwierasz bez zastanowienia. Doznajesz szoku, gdy w drzwiach stoi Kubacki z dwoma zgrzewkami piwa, a za nim Biegun z trzema pudełkami pizzy.
-Siema Kubuś!-krzyczy radośnie Dawid i czochra ci ułożone włosy.
-Kuźwa jakie to gorące!-jęczy Biegun i czym prędzej biegnie do salonu, by ostawić gorące pudełka na idealnie ułożony obrusek. Masz ochotę go zabić, bo pół godziny męczyłeś się nad wyprasowaniem go i późniejszym dopasowaniem do stolika.
-Masz kufle?-głos Dawida wydobywa się z wnętrza kuchni.-Spoko, mam!-słyszysz krzyk, a po chwili głośny dźwięk tłuczonego szkła.-Cholerka!
-Dawidku, skaleczyłeś się?-Biegun wpada do kuchni, jak szalony i słyszysz, jak Kubacki zaczyna swój lament o tym, ze jego życie na pewno dobiegnie końca. Kiwasz głową i masz ochotę powiedzieć mu, że możesz przyśpieszyć jego umieranie, bo właśnie czekasz na długonogą brunetkę, która ma się z tobą uczyć.
-Ktoś przyszedł?-słyszysz Maćka. Po chwili wchodzi do waszej trójki i szeroko uśmiecha się na widok chłopaków.-Mogliście uprzedzić, że wpadniecie.-klepie w plecy Krzyśka i patrzy na Dawida, który walczy z odklejeniem plastra. Wyrywasz mu go i starannie odklejasz, po czym przykładasz do małej ranki i delikatnie zaciskasz.-Kuba się napalił na ostry seks.-dodaje.
-Ooo.-słyszysz głos Krzyśka.-Ładna?
-Na zdjęciu jest niczego sobie.-odpowiadasz.
-To jeszcze jej nie widziałeś?-dziwi się Dawid, po czym siada i wlewa trochę soku malinowego do kufla.-Napalasz się na seks, a laskę znasz tylko ze zdjęcia?
-Szalony.-słyszysz pomruk z ust Maćka, który otwiera lodówkę i wyjmuje z niej karton soku porzeczkowego. Kupiłeś go specjalnie na dzisiejsze spotkanie z dziewczyną, bo wiem od swojego przyjaciela, że taki właśnie lubi.-Oj.-patrzy na ciebie niewinnie.-To twoje?-wskazuje na karton soku.-Ups, jak mi przykro.
-Maciek!-nie wytrzymujesz ze złości, która się w tobie nazbierała.-O co ci, do cholery, chodzi? Fuczysz się na mnie, jak dzieciak.-krzyczysz.
-Krew się poleje na bank.-szepcze Krzysiek do Kubackiego.
-Ja się zachowuje jak dzieciak? Ja?-teraz to Maciej unosi ton głosu. Rzuca kartonem w chłopaków i staje w zasięgu kilku metrów od twojej osoby.-To ty się zachowujesz, jak rozgoryczony dzieciak, któremu zabrakło nagle piątej klepki!
-Nie przeginaj.-warczysz.-Mam ci przypomnieć, że kiedyś byłeś taki sam? Co, nie pamiętasz już czasów, gdy wracałeś do domu zalany w trupa, a ja pomagałem ci wejść do domu i wysłuchiwałem gorzkich żali nad muszlą klozetową?
-Ja nie sprowadzałem tanich dziewczynek do mieszkania i nie pieprzyłem się na prawo i lewo! Zachowujesz się, jak męska dziwka, wiesz?
-Przestań!
-Bo co? Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie, czyż nie? Sam Magister Jakub Kot powtarzał to niemal codziennie.-ironiczny uśmiech pojawia się na twarzy Maćka. Krew gotowała się w tobie, jak cholera. Gdyby nie obecność waszych kolegów to już dawno rzuciłbyś się na własnego brata i kazał odszczekać wszystkie słowa, które zdążył wypowiedzieć.-Panowie, tak oto wygląda poławiacz kobiecych serc.-Maciek wskazuje na ciebie i głośno się śmieje.-Brat od siedmiu boleści.-słyszysz jego pomruk, kiedy to opuszcza pomieszczenie z kartonem porzeczkowego soku. Zostajesz sam na sam z kolegami, którzy siedzą z otwartymi ustami i wciąż trawią waszą kłótnię. Fakt. Zawsze uchodziliście za dobrze dogadujących się braci, ale widocznie nie można tak trwać wiecznie. Dziwi cię jedynie to, że gdy Maciek był inny to zawsze mogliście pogadać, jak ludzie. Teraz gdy to ty jesteś tym innym, a on stał się skryty, jakoś nie potraficie obejść się bez docinek, kłótni albo zwykłych pięciominutowych pogawędek na niejasne tematy.
-Ja... Ja...-słyszysz jąkanie Dawida.-Mama miała mi pulpeciki przynieść. Spadam, cześć!-zgarnął swoją czapkę ze stołu i wyleciał z domu, jak petarda. Patrzysz na Bieguna i on także zaczyna bełkotać coś niezrozumiałego pod nosem, po czym żegna się i robi to samo co Dawid. Kręcisz głową, siadłszy na taborecie. Po chwili słychać dzwonek. Trzeci już tego dnia. Podchodzisz i patrzysz przez judasza kogo niesie. Usta same się uśmiechają, gdy widzisz brunetkę. Otwierasz jej drzwi z szerokim uśmiechem na twarzy, a ona wita się poprzez podanie dłoni.
-Jeszcze ładniejsza niż na zdjęciu.-mówisz w stronę dziewczyny.
-Ehem.-słyszysz.
-Napijesz się czegoś?
-Może sok?-pyta.
-Pomarańczowy?
-Porzeczkowy.-wygodnie rozsiada się na fotelu i wyjmuje ze swojej torebki zeszyt oraz książkę do matematyki.-Może być woda, jeśli nie masz porzeczkowego.-uśmiecha się, a ty czujesz ulgę, że nie zbłaźnisz się na starcie. Wesoło idziesz do kuchni po butelkę wody mineralnej i po sekundzie wracasz do brunetki. Czeka się dobre dwie godziny zamulania nad matematyką, ale czego nie robi się dla pięknych dam. Bardzo pięknych dam.
Maciej
Korci cię, by wyjść ze swojego pokoju i zobaczyć nową zdobycz Kuby. Wszak zazdrościsz mu tego całkowitego luzu, którego tobie zabrakło. Nie możesz rzec, że takie są uroki dorastania, bo twój brat właśnie zdziecinniał. Wpatrujesz się w ekran laptopa i czytasz komentarze kibiców pod zdjęciami z konkursów w Willingen. Dobijasz się nimi. Co drugi zawiera treść, która obraża ciebie i twojego ego. Nie ma nic gorszego niż świadomość, że zawodzi się własnych kibiców, ale co ty możesz zrobić? Potrzebujesz kogoś, kto ukoi twoje rozwalone myśli i da ukojenie. Potrzebujesz ciepła i opieki, jak małe dziecko, by zacząć normalnie funkcjonować. Poddajesz się. Wychodzisz ze swojego terytorium, bo potrzeba fizjologiczna nie daje ci wysiedzieć. Patrzysz w stronę salonu, ale nie dostrzegasz żadnej żywej duszy. Drzwi tarasowe świadczą o tym, że ktoś, a raczej Kuba i panna, stoją na dworze. Idioci, myślisz. Sprawnie załatwiasz swoje sprawy, po czym udajesz się do salonu, by zgarnąć pudełko z pizzą. Jedno stoi napoczęte na stoliku w duchu dziękujesz, że wzięli tę pizzę, której ty nie znosisz. Zgarniasz jedno pudełko, po drodze zaopatrujesz się w dwa piwa w puszcze i masz zamiar zniknąć we własnym zabałaganionym pokoju, ale ubiega cię głos dziewczyny.
-Mówiłeś, że mieszkasz sam.-słyszysz. Kuba odkaszluje, a ty przystajesz i odwracasz się.-Palant spod Biedronki! Kto by pomyślał, że nasze drogi się tak szybko zejdą.-śmieje się. Uroczo się śmieje, a ty napawasz tym dźwiękiem swoje kocie uszka.
-Jabłka całe?-pytasz z niepohamowanym przekąsem.
-Znacie się?-wtrąca się Kuba.
-Ten typ wpadł dziś na mnie, gdy wychodziłam z marketu.-wyjaśnia i opiera się o framugę drzwi. Bluzka na ramiączkach odsłania więcej niż powinna, a ty skupiasz uwagę na tatuażu, który znajduje się nad prawą piersią. Zastanawia cię, co oznacza ciąg tych rzymskich cyferek i dziwny znaczek. Dziewczyna chyba orientuje się dlaczego zawiesiłeś się tak nagle i sprawnie naciąga bluzkę.-To twój brat?-pyta po chwili Jakuba i lustruje was obydwu.
-Tak. To mój młodszy...
-Niestety, matka natura mnie nim pokarała.-przerywasz bratu i szelmowsko uśmiechasz się do dziewczyny.
-Po ciemku bym was nie odróżniła.-śmieje się.
-Byłoby ciekawie.-Kuba puszcza jej oczko i nakręca lok ciemnych włosów na swojego palca wskazującego.-Mu musimy się iść uczyć, prawda?-mruczy do niej.
-Może się przyłączysz? Co dwóch magistrów, to nie jeden.
-Niee.-mruczysz.-Kuba byłby niepocieszony.
-Kuba się ucieszy, że podzieli ból nauki mnie z inną osobą, prawda Kubuś?
-Eeee...
-Anastazja.-wyciąga szczupłą dłoń w twoim kierunku. Panikujesz. Piwo wypada ci z rąk, ale dzięki Bogu dziewczyna ma dobry refleks i szybko je łapie. Dziękujesz jej i również się przedstawiasz. Znów spojrzenie w oczy i dziwne uczucie w brzuchu. Poza tym jej imię.. Znajomo brzmi. Zastanawiasz się skąd możesz kojarzyć dane imię, ale po chwili wracasz do ludzi, gdy widzisz machającą dziewczynę.
-To co? Pouczysz się z nami?-pyta.
-Chętnie, ale..
-Czekałam tylko na tę odpowiedź.-delikatnie ujmuję cię za dłoń i podążacie do pomieszczenia. Mijając Kubę, zauważasz ten zabójczy wzrok, który mówi jedno; miała być moja, gnojku. Jest ci cholernie przyjemnie, że ukręcasz nosa swojemu bratu. I choć dawny Maciek zniknął, jak kamfora, gdzieś w środku została jego mała część, bo z chwili na chwilę coraz lepiej idzie ci rozmowa z dziewczyną.
________________________
Witajcie :)
Po dość długiej przerwie wracam z nowym rozdziałem, który tak niespodziewanie szybko się napisał, że mogę być z niego dumna.
Mam nadzieję, że się podoba i liczę na szczere opinię :)
A co do kontynuacji bloga "Przypadkowe szczęście". Blog został założony, rozdział niekoniecznie jest dokończony, ale w weekend (nie obiecuję, że na 100%) postaram się coś sensownego napisać i rozpocząć przygodę ze Stefem i Anką :)
Pozdrawiam.